Aby stworzyć doskonałą grę często trzeba sztabu osób, które nad nią pracują. Po trosze przypomina to tworzenie filmu – grafika, fabuła czy chociażby dialogi wpływają na to, jak wysoko odbiorcy oceniają grę. Tak samo jak w filmach, tak i w grach oprawa muzyczna stanowi niesamowicie ważną część odbioru produktu. Adam Skorupa i Paweł Błaszczak doskonale zrozumieli jak ważne jest tło muzyczne w rozgrywce, a ich kompozycje w pierwszej części gry Wiedźmin są na to idealnym przykładem.
Soundtrack z Wiedźmina to ponad godzina wyśmienitej muzyki Adama Skorupy i Pawła Błaszczaka, która przenosi słuchacza w świat pseudo-średniowiecza, czyli do czasów, w których rozgrywa się akcja gry Wiedźmin. Tę wycieczkę do zamierzchłych czasów zapewnia przede wszystkim użycie instrumentów typowych dla kultury słowiańskiej – słychać dudy, cymbały, flet czy duduk. Całą konstrukcją i podstawą muzyki do pierwszej części Wiedźmina jest orkiestra symfoniczna, której sekcja smyczkowa gra pierwsze skrzypce. Chóry zaś są wisienką na torcie całej misternej konstrukcji. Te wszystkie małe cząstki składają się w ogromną całość, która jest po prostu wielkim muzycznym arcydziełem, przygodą dźwiękową, ucztą dla duszy.
Kiedy myślę „Wiedźmin”, od razu słyszę „River Of Life”. Z tym utworem z kolei mam wyraźne skojarzenia i doznania. Wieś Odmęty. Ja – Geralt – zmierzam ścieżką. Samo południe. Palące słońce, które niemal czuję na swoim ciele, tutaj, w pokoju. W oddali słyszę plusk rzeki. Przed sobą widzę Południcę pląsającą na łąkach. Gaj malinowy. Zbieram kilka malin – może się przydadzą. Instrumenty smyczkowe prowadzą mnie po łące, za chwilę ich pałeczkę przejmuje kobza, przez którą decyduję się iść nad rzekę. Zostawiam Południcę i malinowy wątek gry. Wyraźniejszy plusk miesza się z wielopłaszczyznową muzyką. Idę chwilę brzegiem, a do moich uszu docierają anielskie głosy chóry, który pojawia się w drugiej części utworu. Przystaję, ja – gracz – muszę zamknąć oczy, pochłaniam słuchem każdy dźwięk sopranowego żeńskiego chóru, który nie wyśpiewując ani jednego słowa wprowadza mnie w magię świata przed laty zbudowanego przez Sapkowskiego.
Jednak Wiedźmin to nie tylko spacery nad rzeką i rozwiązywanie problemów Balladyno-Alinowych w gaju malinowym. To rozgrywki i walki – niejednokrotnie mozolne. „Mighty” to jeden z utworów, który współtowarzyszy Geraltowi, kiedy ten musi chwycić za jeden ze swoich dwóch mieczy (ten utwór mocniej kojarzy się jednak z walkami mieczem stalowym). Niskie tonacje sekcji dętej i smyczkowej oraz energiczne tempo sprawiają, że gracz jeszcze bardziej wczuwa się w niebezpieczną sytuację, tak zgrabnie podkreśloną odpowiednią kompozycją muzyczną. Z kolei z zagrożenie ze strony potworów nieodłącznie kojarzy mi się z utworem „Last Battle”, w którym instrumenty są wsparte krótkimi, urywanymi frazami chóru. Częstym zabiegiem tworzącym grozę sytuacji jest użycie muzyki z niskimi, męskimi głosami, dzięki czemu wręcz „grzmią” („The Order”).
Jeżeli chodzi o wokal w soundtracku Wiedźmina, to… jest go mało, jednak jakościowo przebija się wysoko ponad przeciętność. Mezzosopran Iwony Malczewskiej, który można usłyszeć chociażby we wspomnianym przed chwilą „The Order” brzmi idealnie, czysto i dźwięcznie, jednocześnie zachowując anielską mocarność, ostrzeżenie, obietnicę złego. Męski wokalista w „Elaine Ettariel” to nie kto inny, jak jeden z kompozytorów – Adam Skorupa. Prawdę powiedziawszy oprawa chóralna i wokalna w ścieżce dźwiękowej Wiedźmina porusza mnie najbardziej. Jest niesamowicie trafiona: kiedy trzeba jest magicznie, innym razem głosy wieszczą zgubę.
Mogłoby się wydawać, że zapomniałam o najważniejszym ośrodku każdej wsi i miasta średniowiecznego. I nie chodzi tu o kościoły czy szpitale. Karczma – cóż w tawernach się nie dzieje? Geralt znajduje tam kompanów do butelki, walczy z najlepszymi pięściarzami całej mieściny, znajduje zlecenia i gra w kościanego pokera. Nic więc dziwnego, że utwór, który towarzyszy każdej wizycie w Przybytku, nosi nazwę „Evening In The Tavern”. Jest to najbardziej skoczny utworek, który idealnie pasuje do karczem. Bardzo radosne dźwięki smyczków i instrumentów dętych są przełamane tamburynem, dzwoniącym w tle oraz bębenkami (dźwięk przypomina mi djembe).
Produkcja gry Wiedźmin jest bardzo profesjonalna i dopracowana w najmniejszych szczegółach. CD Projekt RED dokłada wiele starań do tego, by każda część gry Wiedźmin była idealna i grzechem byłoby twierdzić, że ich starania idą na marne (gra, o której mowa jest jedną z najlepszych polskich produkcji w tej branży – podobnie jak ostatnio wydana trzecia część i dodatki). W muzyce odbija się cała rozgrywka: są magiczne i grzmiące chóry, są spokojne utwory, ale i takie, które biją na alarm. Muzyka momentami zapowiada to, co zdarzy się za chwilę, a innym razem pozwala nacieszyć się zwykłym bieganiem i zbieraniem ziół. Jest w końcu beztroska tawerna i kościany poker. A to wszystko wyczarowali dla graczy dwaj mężczyźni – Adam Skorupa i Paweł Błaszczak – którym skłaniam się z tego miejsca nisko w wyrazie szacunku i podziękowania.
Mol(l) Płytowy
Pierwsza publikacja tekstu nastąpiła na nieistniejącej już stronie dobrapolskamuzyka.pl.
Dodaj komentarz