Lato dopiero się zbliża, ale ja już zdążyłam posłuchać i osłuchać „Ostatnie promienie lata”, które wyszły spod palców The Perfumes. Krakusy żyją zgodnie z naturalnym czasem – najpierw była „Wiosna?”, teraz lato! „Ostatnie promienie lata” to druga epka krakowskiego zespołu The Perfumes. Pierwsza – „Wiosna?” – ukazała się wrześniem 2014 roku. Długo kazali na siebie czekać, czy było warto?

Recenzja nie będzie długa – bo i płyta długa nie jest! To jest jej pierwszy minus! Kwadrans muzyki – mało, mało, mało! Głupio zaczynać od bury, ale po prostu ich lubię i słuchałabym więcej. Coś więc dobrego – jako, że słabość mam do gitar, to moje ucho w pierwszej kolejności skupia się na riffach. Bardzo przyjemne, zadziorne, rozbudowane partie gitarowe stały się mocnym punktem The Perfumes. Słychać z nich rock’n’rollowość Mike’a, jego nieokiełznany charakter i ujmujące dla gitarzysty szaleństwo wolności. Rozgościł się w utworach The Perfumes aż miło słuchać. Troszkę zabrakło mi dobrze słyszalnego basu na płycie – pamiętam, że “Wiosnę?” chwaliłam za wyraźny bas, bo i zespół świetnego basistę ma! Piotrek wie, co robi. Perkusja na płycie “Ostatnie promienie lata” zdecydowanie lepsza, bardziej dynamiczna, napędza się razem z gitarą, a przez to całość galopuje rączo – nie tylko “Ups”, które jest moim ulubionym utworem z omawianej płyty, ale i spokojniejsze “Ale ja, ale ty” nie traci tempa dzięki zgraniu instrumentów. Z kolei w “Ewie w stroju Adama” nie mogę nasłuchać się gitar. Gitary, gitary, gitary – jestem z tym nudna, ale nie mogłam na to nie zwrócić uwagi!

Wiem, że “Magnoliowy sad” zdobył wiele serc, jednak nie moje. Jak dla mnie utwór trochę nie daje rady, chociaż tekst jest dobry, to mam wrażenie, że wokal miejscami nie jest do końca pewny, drży, czasem nie siada w dźwięk. Może to tylko moje wrażenie, a może Zbyszek po prostu pasuje mi osobiście bardziej w dynamicznych utworach.

Musicie spojrzeć na The Perfumes trochę inaczej niż na typowo komercyjną muzykę lub na muzyków doświadczonych, za którymi stoi cały sztab dźwiękowców i technicznych. Nie są też garażowcy, którzy grają przed rodziną i znajomymi z jednej ulicy. Powiedziałabym, że są w połowie drogi – płyta „Ostatnie promienie lata” jest doskonałym dowodem na to, że zespół rozwija się i robi to dobrze. Przede wszystkim grają zdecydowanie bardziej równo (na pierwszej płycie było kilka potknięć w tej kwestii) – możliwe, że wiele dała zmiana perkusisty, ale i kilka lat więcej grania, koncertowania i współpracy. Ja osobiście ich lubię – są prawdziwi, spontaniczni, energiczni i dają czadowe koncerty. Polecam ich gorąco każdemu!

 

Mol(l) Płytowy

Mój facebook

Mój instagram