Na świecie szalała beatlesmania, rozwijał się rock’n’roll, kobiety mdlały na widok Presleya. Lata 60. XX wieku były dla muzyki ogromnie ważnym rokiem. Co więc działo się w stłamszonej komuną muzyce Polski? A no coś tam się działo…

To było dziesięciolecie solistów i solistek. Oczywiście mam Wam do opowiedzenia także o zespołach, jednak dekada ta należała głównie do wielkich nazwisk, o których ogromna większość z Polaków słyszała lub je po prostu zna.

Swoją opowieść rozpocznę od Ireny Santor. Powiecie – hola! Przecież ona zaczynała w latach 50. Zgadza się. Jednak o Irenie Santor warto wspomnieć przy okazji kolejnej dekady, ponieważ jej kariera w tym czasie rozwijała się bardzo prężnie. To właśnie Irena Santor w latach 1965-1966 została okrzyknięta najbardziej znaną piosenkarką Polonii amerykańskiej, to właśnie w tym dziesięcioleciu zwiedzała świat – Rio de Janeiro, Majorka. Azja, Europa, Ameryki, Australia. Była jednym z naszych głosem w świecie. I to nie byle jakich głosów.

Przejdę już jednak do tych osobistości, które zaczynały w latach 60. Dokładnie w 1960 roku scena polska powitała Czesławę Gospodarek. Wierzę, że większość z Was teraz się uśmiecha. Z premedytacją bowiem użyłam nie pseudonimu Violetty Villas, a jej prawdziwego imienia i nazwiska. Urodzona w Belgii kompozytorka, autorka tekstów, piosenkarka i aktorka przejawiała talent do śpiewu operowego. Zdecydowała się jednak wybrać ścieżkę estradową i trzeba przyznać, że chociaż koniec tej ogromnej gwiazdy był smutny i samotny, to życie muzyczne miała barwne i imponujące. Podobnie jak Irena Santor, Violetta Villas także podróżowała i koncertowała po całym świecie: Szwajcaria, RFN, Francja, Bułgaria i wiele innych miejsc.

Kolejną solistką, która zdobyła ogromną sławę, była Anna German. W 1963 roku zdobyła drugie miejsce w Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie, a w 1963-1964 roku przebywała we Włoszech na studiach wokalnych, będąc na stypendium Ministra Kultury i Sztuki. Anna German śpiewała w siedmiu językach, koncertowała, podobnie jak Irena Santor i Violetta Villas, w Szwajcarii, NRD, Bułgarii czy na Węgrzech. W 1967 roku spotkało ją nieszczęście – ciężki wypadek samochodowy wyłączył ją z życia estradowego na trzy lata. U stóp lat 70. wróciła na scenę.

Ciągle kobiety i kobiety. Nie chcę Was okłamywać – będzie ich więcej, jednak dajmy dojść do głosu panom. Nie wyobrażam sobie Polaka, który nie wiedziałby, że dziwny jest ten świat. I nie wyobrażam sobie, że moglibyście nie wiedzieć kim był Czesław Niemen, którego prawdziwe nazwisko brzmiało Wydrzycki. Kompozytor, instrumentalista, charyzmatyczny i – w tamtym czasie – wstrząsający wokalista był także poetą i malarzem. W latach 1962-1966 komponował i śpiewał w zespole Niebiesko-Czarni, wcześniej także w kabarecie „To Tu”. Lista jego osiągnięć jest długa, ja jednak podsumuję ją jednym zdaniem: w 2004 roku Czesław Niemien uznany został za polskiego piosenkarza XX wieku w ankiecie przeprowadzonej przez tygodnik „Polityka”. Tytuł ten jest zasłużony.

W końcu ostatnia, co nie oznacza, że najgorsza wokalistka. Bawiąca nas niejednokrotnie na Sylwestra, barwny ptak, który – jak się ostatnio okazało na Instagramie – uwielbia ptasie mleczko! Panie i panowie, przed Wami Maryla Rodowicz. Piosenkarka i gitarzystka, która nie pokazała się na finale I Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie, ponieważ… zdobywała mistrzostwo w sztafecie w Lekkoatletycznych Mistrzostwach Polski Młodzików. Maryla Rodowicz także koncertowała w świecie: Czechosłowacja, Bułgaria, Węgry, Kuba czy Turcja. Wielokrotnie nagradzana artystka śpiewała przeboje do których słowa pisała między innymi żywa w naszych sercach Agnieszka Osiecka. „Niech żyje bal”, „Wsiąść do pociągu” czy chociażby „Ale to już było” to utwory wręcz kultowe, śpiewane lub nucone niemal przez każdego Polaka.

Na koniec oddaję głos zespołom. Dopatrzyłam się jedynie dwóch, naprawdę kultowych grup muzycznych, w który królowali… panowie! Równowaga jest zachowana.

W 1963 roku powstają TrubadurzyBogdan Borkowski, Sławomir Kowalewski, Krzysztof Krawczyk, Jerzy Krzemiński i Marian Lichtman. Zadebiutowali w 1965 roku na Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, gdzie zdobyli nagrodę za debiut. Zespół towarzyszył na scenie Annie German. Rok 1966 przyniósł zawieszenie zespołu, jednak muzycy spotkali się raz jeszcze w 1968. To właśnie oni są odpowiedzialni za piosenkę „Przyjedź mamy na przysięgę”. Panowie rozchodzili się i schodzili jeszcze kilka razy, po drodze na dobre odszedł od nich Krzysztof Krawczyk, który z pewnością pojawi się w kolejnym artykule w gronie solistów. W późniejszych latach panowie także koncertowali za granicą.

Przyszedł czas i na nich. Bernard Dornowski, Krzysztof Klenczon, Jerzy Kossela, Jerzy Skrzypczyk, Henryk Zomerski (oraz gościnnie Seweryn Krajewski) w 1965 roku wstępują na deski estrad pod nazwą Czerwone Gitary. Styczniowy debiut zaowocował wejściem do studia radiowego – panowie przed mikrofonami stanęli trzy miesiące po pierwszym występie! Na Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej Opole ’68 otrzymali pierwszą nagrodę za piosenkę „Takie ładne oczy” oraz wyróżnienie za „Gondolierów znad Wisły”, a także nagrodę Ministra Kultury i Sztuki dla Krzysztofa Klenczona za „Biały Krzyż”. Chociaż w zespole było wiele roszad i zmian, Czerwone Gitary zapisały się na kartach polskiej muzyki mocnym śladem.

Pomimo smutnej rzeczywistości, której ja jako osoba urodzona po transformacji nie mogę sobie w pełni wyobrazić, polska muzyka rozwijała się. Mimo, że nie możemy pochwalić się dziesiątkami artystów znanych na całym świecie, to jednak nasi polscy reprezentanci jakością własnej muzyki sięgali gwiazd. Zachód wydawał się być Ziemią Obiecaną, a zespoły i soliści mieli okazję wyjeżdżać i koncertować po całym świecie, co też chętnie czynili. Reprezentacja więc była mocna i możemy być dumni z naszych lat 60. One też, jak na całym świecie, były w pewien sposób rewolucyjne.

 

Mol(l) Płytowy

Mój facebook

Mój instagram

Informacje o zespołach czerpałam ze strony https://bibliotekapiosenki.pl/