Stało się. W końcu przesłuchałam całą płytę Rammsteina od deski do deski. To przełomowy moment, bo nigdy nie kleiła mi się z nimi gadka. Na dodatek zdaję sobie sprawę z tego, że plasuję się na zgoła innej pozycji w słuchaniu najnowszej płyty Rammsteina, wszak halo! Znam ich wybiórczo, nie wiem która płyta do tej pory była najlepsza, a która najsłabsza. Dlatego krążka „Rammstein” nie będę porównywać do wcześniejszych płyt – biorę go czysto, świeżo i dziewiczo.
Kto nie słyszał o niemieckiej grupie Rammstein, to trąba. Jednak by tradycji stało się zadość, kilka słów o zespole. Ich muzykę można określić jako pogranicze industrialu i metalu, jednak mądre w muzyce głowy określiły, że Rammstein zapoczątkował nurt Neue Deutsche Härte, czyli krótko mówiąc metal, industrial, elektronika, syntezatory, elektryczne gitary i wokal. To jedyny zespół, o którym wiem, że składu nie zmienił od początku: Till Lindemann (wokal, teksty), Christoph Schneider (perkusja), Christian Lorenz (klawisze), Olivier Riedel (gitara basowa), Richard Zven Kruspe (gitara) i Paul Landers (gitara). Słynął z tego, że bezwstydnie poruszają niewygodne i delikatne tematy (kanibalizm, seks, politykę czy homoseksualizm), a ich koncerty to czadowe widowiska z miotaczami ognia.
Muzyka
Płytę „Rammstein” otwiera mocny utwór „Deutschland”, którego pierwsza minuta to strumień instrumentalny: syntezatory, mięsista elektryczna gitara, wyraźna perkusja, zmiany rytmu. Gdy tego słucham, to po prostu wiem, że Rammstein wjedzie na grubo. Na tej płycie dzieje się w zasadzie wszystko, czego można się spodziewać po opisie gatunku muzycznego, który reprezentuje R+. Jest melodycznie („Radio”), chóralnie („Zeig Dich”), rytmicznie („Ausländer”), teatralnie, upiornie i mocno perkusyjnie („Sex”). Nie zabrakło też balladowego akcentu („Puppe”), który jest mocno emocjonalny i chociaż nie przepadam za balladami, to jednak przemawia do mnie warstwa emocjonalna, wyrażana przez Tilla. Podoba mi się też zabawa syntezatorem na początku utworu „Weit Weg”. Końcówka płyty jest bardziej nostalgiczno-balladowa (chociaż ballady w wydaniu Rammsteina mają mocne gitary, dużo energicznej perkusji i są mroczne), przez co zdecydowanie bardziej wolę utwory z początku płyty.
Słowa
Nie przez przypadek Rammstein uznawany jest za kontrowersyjny. Tematy, jakie podejmują w swoich utworach są często niewygodne, jednak zespół nie boi się tego. W otwierającym płytę utworze („Deutschland”) muzycy robią rachunek sumienia swojego narodu, śpiewają o tym, że Niemcy to kraj, który się jednocześnie kocha i nienawidzi. Z kolei w „Zeig dich” komentują zepsucie Kościoła i księży, a w utworze poruszony jest też temat molestowania. Utwór „Ausländer” komentuje czysto podmiotowe podejście wykształconych obcokrajowców (znają języki) do dziewczyn i kobiet z krajów, które narrator odwiedza. Do tego utworu nakręcono bardzo wymowny teledysk, refren śpiewany jest w różnych językach: angielskim, francuskim, rosyjskim, hiszpańskim, a na końcu słowa są bardzo uproszczone, jakby mówione do osoby, która ledwo mówi w jakimś języku („ty iść ze mną, ja ci zrobić dobrze”), co dodatkowo podkreśla przekaz tego utworu. W pozostałych piosenkach Rammstein komentuje podmiotowy seks („Sex”), świat widziany oczyma osoby chorej psychicznie („Puppe”), tworzy atmosferę bólu i nieszczęścia („Was ich liebe”). Miłość w ich utworach jest przerażająca i niespełniona („Diamant”), a czasem obsesyjna („Weit Weg”). Jednocześnie teksty są bardzo poetyckie, wieloznaczne, sugestywne. Czy uwierzylibyście, że cytat „kradnę dla nas światło, bo kiedy księżyc całuje gwiazdy, zawsze jest ciemno” pochodzi właśnie z utworu Rammsteina?
Całość
Muzyka jest toporna w dobrym tego słowa znaczeniu, przemyślana i nieprzypadkowa. Mnie osobiście bardzo ona satysfakcjonuje, szczególnie w tych utworach, które są bardziej energetyczne, dzieje się w nich dużo gitary i perkusji. Specjalnie zwróciłam dużą uwagę na teksty i tematy utworów, ponieważ uważam, że słuchanie Rammsteina bez świadomości o czym śpiewają, to trochę tak jakbyśmy słuchali Huntera albo Pidżamy Porno/Strachów Na Lachy, ignorując warstwę językową. W Rammsteinie zawsze przeszkadzało mi to, że nie rozumiem. Jednak od czego mamy narzędzie, jakim jest Internet? Kiedy zrozumiałam teksty, muzyka spodobała mi się jeszcze bardziej.
Mam wrażenie, że płyta jest zbudowana na zasadzie „to, co najlepsze na początek, a później to jakoś będzie”. Może to przez to, że nie przepadam za rockowymi i metalowymi balladami, a takich akcentów jest zdecydowanie więcej na końcu tej płyty. Jednak trzeba przyznać, że osadzenie „Deutschland” na samym początku, instrumentalnie oraz tekstowo, to strzał w dziesiątkę. Jest to utwór mocny i ważny, bo oto niemiecki zespół rozprawia się z historią własnego kraju, wytykają błędy przeszłości i pokazują, jak sami siebie wykańczają, wskrzeszają i znowu wykańczają.
Dajcie znać jakie Wy macie wrażenia po przesłuchaniu płyty „Rammstein”!
Mol(l) Płytowy
Jestem w szoku! To genialna recenzja i zgadzam się z nią prawie w całości. Świetnie to napisałaś!
Dzięki 🙂 Obiektywnie wiem, że to świetna płyta, czy ballady, czy też energiczne utwory. To bardziej subiektywna ocena, że nie przepadam za drugą częścią płyty, chociaż to nie jest tak, że ją wyłączam 🙂