Power of Trinity istnieją od 1996 roku, a „Loccomotiv” to ich trzeci studyjny album. Zespół reprezentuje połączenie rocka z reggae. Czy udało im się połączyć obydwa style w zgrabny i przystępny sposób?

Power of Trinity to wulkan energii. Ich muzyka to przede wszystkim mocne, rytmiczne granie i to właśnie w warstwie muzycznej słychać ten rockowy pazur („Babilon”). Najbardziej przebijającym się instrumentem jest gitara, która zdecydowanie wiedzie prym we wszystkich utworach z płyty „Loccomotiv”. Brzmienie wiosła jest mięsiste i pełne, a najbardziej podoba mi się to, że każdy akord, każde przeciągnięcie piórkiem po strunach ma czas, żeby dokładnie i w pełni wybrzmieć („Chodź ze mną”). Warstwą reggae jest zdecydowanie wokal Jakuba Koźby. Bardzo wyraźnie słychać to w utworze, który rozpoczyna płytę, czyli w „Ding Dong”. Artysta zwinnie tańczy swoim mocnym głosem po linii melodycznej, a jego ciepła barwa bardzo pasuje do tego stylu muzycznego.

Piosenką, która w całości najbardziej zbliża się do stylu reggae, jest wspomniane już „Chodź ze mną”. Mimo, że nie brakuje tutaj mocniejszego podkładu pod refren, to mimo wszystko rytmika, ścieżka melodyczna i przede wszystkim tekst, nawołujący do większej życzliwości i dobroci, skłaniają się w stronę reggae. Kolejny utwór, który zwrócił szczególnie moją uwagę, jest „Jad”. Przede wszystkim podoba mi się skomponowanie muzyki oraz wokalu, ale przy tej piosence chciałabym zwrócić uwagę na tekst, który jest wyrażeniem pewnej postawy wobec współczesnej religijności, a dokładnie nadmiernej ingerencji kościoła w życie człowieka. To, co cenię u Power of Trinity, to podejmowanie głosu w sprawach realnych oraz to, że zawsze opowiadają się za szczęściem i spokojem ludzi.

„Loccomotiv” jest krążkiem niezwykle energicznym. Każda pozycja z tej płyty to oddzielna dawka powera, które składają się w ogromny ładunek pozytywnych emocji, który ciągnie lokomotywa, nazwana Luxtorpedą („Luxtorpeda”). Power of Trinity przekazują swoje myśli i energię tak samo dobre w języku polskim, jak i w anglojęzycznych utworach. Warto zauważyć, że wokalista posługuje się językiem obcym bardzo swobodnie, nie ma w tej kwestii żadnych problemów w „kwadratowym” angielskim („Whatta Love”).

Za co więc warto posłuchać „Loccomotiv”? Z całą pewnością za wokal i rockową muzykę. Za teksty, które czasem dają się być banalne, jednak po wsłuchaniu się działają na myśli. Za niezwykłą energię, której pokłady znajdują się na wszystkich dwunastu pozycjach na płycie. Za eksperymenty, bo na tej płycie pod ósemką pojawia się dubstep. Za giętkość języka i za to, że potrafią połączyć mocną gitarę z ciepłym rytmem reggae.

Mol(l) Płytowy

Mój facebook

Mój instagram

Pierwsza publikacja tekstu nastąpiła na nieistniejącej już stronie dobrapolskamuzyka.pl.