Gitara elektryczna, gładki w obejściu głos, perkusja i kontrabas. Wyobrażacie sobie robić dym takimi instrumentami? No way! A co jeśli powiem Wam, że ten Dym nie krzyczy, a buja, nie dusi, a koi? Nie drze mordy, a piękne ma „Usta”?

 

Na pozór nieskomplikowana melodia wycisza mnie, gdy płynie ze słuchawek prosto do mojej głowy. Najpierw gitara, do której przyłącza się nienachalna perkusja. Później przyjemny głos – spodziewam się czegoś mniej gładkiego, ale to zaskoczenie jest pozytywne. Kontrabas nieśmiało włącza się dopinając całość na ostatni guzik. Kurczę – myślę – czyżbym czuła tu ducha Raz Dwa Trzy? Minimum kombinatorstwa w muzyce, dobre, artystyczne teksty nad którymi muszę dłużej pomyśleć. Dopiero kiedy usiądę do tego tekstu, zobaczę na facebooku chłopaków, że są ulepieni „z podobnej gliny co Voo Voo, Tom Waits i Raz Dwa Trzy”. I pomyślę sobie – mam to coś. Tak jak ich muzyka.

Dzisiaj chcę opowiedzieć Wam o muzykę tercetu rozważnego i romantycznego, którego muzykę z wielką ciekawością przyjęłam na swoje słuchawki. Piszę o zespole Dym – krakowskiej grupie tworzonej przez młodych mężczyzn: Jakuba Dudę (gitara i śpiew), Adama Stępniowskiego (perkusja) oraz Wawrzyńca Topę (kontrabas). To niesamowicie utalentowani artyści, którzy współpracują z wieloma zespołami i wieloma wrażliwościami*. W tym składzie serwują sensualną warstwę instrumentalną ze świetnymi tekstami.

 

To, co bardzo podoba mi się w utworach Dymu, to efemeryczność muzyki, która nawet kiedy mocniejsza, zdaje się tylko muskać uszy, przyjemnie wibrując zanikającymi dźwiękami. Także teksty, bo jako człowiek języka nie mogę nie docenić takich metafor jak kości miłości porachowane („Kości”) lub noc rozdarła gardło, rzęsy niby łzy („To miasto stygnie”). Uwielbiam kontrabas, który robi piękne tło do sensualności utworów i tekstów. Doceniam ducha Raz Dwa Trzy (przepraszam, że się tak uczepiłam, ale tylko ta inspiracja jest dla mnie wyraźnie czytelna), którego szczególnie czuję w utworach „Wieloryb”, „To miasto stygnie” i w tytułowych „Ustach” (szczególnie początek – gitara i dołączający kontrabas). Jedynie nie do końca przemawia do mnie to, że w utworze „To miasto stygnie” Kuba nie do końca wyśpiewuje słowo mają w wersie przecież tak samo mają wszyscy i wszędzie. Jednak w wymiarze całej płyty to mała usterka, która prawdopodobnie Wam nie będzie przeszkadzać. O tym, jak bardzo spodobała mi się ta płyta świadczy chociażby to, że… już mam w głowie wszystkie teksty i melodie.

 

Jeśli się spodziewacie szaleństw, mocnej łupanki gitarowej i ryczącego wokalu, to nie tu. Tu jest inna jakość – nie rozstrzygam czy lepsza, czy gorsza, bo według mnie każda jest tak samo dobra, tylko na swój sposób. Muzyka Dymu jest po to, żeby się wyciszyć i zamyślić. Coś idealnego na jesień, na wieczory zimowe, na ukojenie po ciężkim dniu. Ta wrażliwa i spokojna część mojej duszy czuje się ukontentowana, kiedy odsłuchuję kolejne utwory. Piosenki Dymu są dopracowane, przemyślane, a przede wszystkim zagrane i zaśpiewane przez świadomych artystów, którzy przelewają ogrom emocji w to, co tworzą.

 

*Kuba grywał z Myrrą Rós, zespołami Vladimirska i The Silver Owls, Adam współpracuje z orkiestrami symfonicznymi, ale i z grupami Gadabit, Staszek Słowiński Quintet czy Joanną Słowińską; Wawrzyniec z kolei gra w zespołach Zagi, Meek Oh Why? i Karimski Club.

Facebook Dymu

Instagram Dymu

 

Mol(l) Płytowy

 

Mol(l) na facebooku

Mol(l) na instagramie