„Muzyka to pokój, wolność i życie z jego tajemnicami” czytam pierwszy raz słowa Remigiusza Mazura-Hanaja z In Crudo we wkładce płyty „Karczma / Корчма” HrayBery. A później słowa te wracają do mnie niemal codziennie, bo ten krążek pokazuje, że bliżej nam wszystkim do siebie niż dalej i że na pograniczy kultury się mieszały, mieszają i mieszać się będą. HrayBery przywraca, w pewien sposób utrwala tu i teraz muzykę tradycyjną, która wybrzmiewała w XIX i XX wieku na skraju Polski i Ukrainy.
HrayBery działa od 2023 roku, kiedy to Maksym Nakonecznyj (pierwsze skrzypce, wokal), Serhii Postolnikov (cymbały, wokal), Marta Bodnar (skrzypce sekund), Severyn Danyleiko (bas, wokal), Agata Weber (bębenek obręczowy, baraban) skrzyknęli się, by zawiązać kapelę i grać muzykę z nadsańskiego pogranicza (a przynajmniej ja sobie to tak wyobrażam). Z tego wszystkiego powstała różnorodna mozaika, czyli „Karczma / Корчма”, na której obok wspomnianych muzyczek i muzyków zagrali i zaśpiewali również Jakub Szczygieł (flet drewniany, wokal), Patryk Petersson (klarnet), Kazik Nitkiewicz (wokal), Daria Pulkowska (wokal) i Tania Harasym (wokal).

Grają głównie pod nogę, czyli tak, że można do tej muzyki swobodnie tańczyć, tak jak nam nogi każą, a że jest to muzyka zrekonstruowana na podstawie zachowanych przez badaczy nagrań i zapisów nutowych, to w pewien sposób, na poziomie emocjonalnym, my tę muzykę samoistnie czujemy. Stopy same rwą się do tańca. Autentyczności i przeniesieniu do przeszłości dodaje fakt, że mazurki, kołomyjki, oberki czy polki grane są na instrumentach znanych na terenach Polski i Ukrainy od kilku stuleci. Są to m.in. skrzypce, cymbały czy bębenek obręczowy.
Zespół na płycie opowiada taneczną historię Polaków, Ukraińców, Żydów i wędrownych Romów, w końcu wędrownych kupców najróżniejszych nacji. Nic więc dziwnego, że słyszymy wokal w dwu językach: polskim i ukraińskim. I po raz kolejny w pierwszej chwili zadziwia, a potem przestaje, że rozumiemy wszystkie teksty wyśpiewane przez HrayBery. Piszę wciąż o muzyce, ale to wydanie zasługuje też na zwrócenie uwagi na wizualną stronę. Na okładce płyty muzykanci mają zwierzęce głowy (kogut grający na skrzypcach), a tańczące przed karczmą postaci pokazują różnorodność (Żyd, ludowo ubrana kobieta i, tak mi się zdaje, lis) i jedność, bo w tańcu trzymają się za dłonie. Skryta w środku wkładka zawiera opis projektu, jakim jest „Karczma / Корчма” oraz ciekawą wypowiedź wspomnianego na początku Remigiusza Mazura-Hanaja, która rzuca więcej światła na to, jaka jest muzyka HrayBery. Na ostatniej stronie książeczki znajduje się coś, co najbardziej ujęło mnie za serce, czyli mapa na której zaznaczono z których miejsc pochodzi muzyka grana na płycie.

Mnie płyta ta porwała od samego początku. Dzięki niej uświadomiłam sobie dwie rzeczy: jak bardzo lubię melodie wygrywane na cymbałach oraz że noga chodzi mi najbardziej przy kołomyjkach (na szczęście na płycie są aż trzy). Każdy, kto chciałby poczuć się jak w XIX-wiecznej karczmie zachęcam, by odpalił sobie ten krążek i dał się mu porwać. Płyta dostępna jest w streamingach (TIdal, Spotify, Bandcamp), a jeśli marzysz o kompakcie, zostawiam poniżej link do miejsca, w którym można zamówić taką płytę, jaką ja dostałam od zespołu.
Recenzja powstała w ramach współpracy reklamowej z zespołem HrayBery.
Mol(l) Płytowy