W sobotę 14 kwietnia Proxima zadrżała w posadach. Ten wieczór był szczególny dla zespołu Zła Wola, ponieważ to właśnie tego dnia ukazał się ich pierwszy album „The Best of VOL. 2”. Przed wolską grupą zagrały jeszcze trzy zespoły – koncert supportowała grupa Distinct Way oraz M.O.R.O.N, a gościem specjalnym Złej Woli była gdyńska Apteka.

 

Koncert rozpoczęłam grupa Distinct Way. Mega moc, power na scenie, naprawdę doskonały zespół na rozruszanie publiki. Do tego wokalista pozwalał sobie ciągle na żarciki w stylu „a teraz zagramy balladę”, po czym Proxima znowu drżała od mocnego gitarowego grania, tłuczenia w gary i mocnego wokalu. Kto raz był na koncercie trash metalowym doskonale się jak piękne ballady są tam grane. Co tu dużo mówić – dobre mocne brzmienie, było do czego hasać pod sceną, co też się działo przez cały koncert. Kolejni na scenę weszli panowie z zespołu M.O.R.O.N, którzy poprosili, aby ich nie oświetlać – sami zainstalowali trzy jasne lampy, które stworzyły aurę tajemniczości i jak się okazało ta oprawa świetlna potęgowała emocje płynące ze sceny. Nie jestem fanką zespołów grających hardcore albo power metal (nie urzeka mnie to – w moim odczuciu – mechaniczne tłuczenie w perkusję), jednak M.O.R.O.N-u słuchałam z pewnym zaciekawieniem i odkrywaniem nowej jakości. Przede wszystkim mogłam zrozumieć, co growluje wokalista, który zresztą z całym oddaniem śpiewał teksty, mające głębszy sens. Szczególnie za ten przekaz – nie tylko słowny i muzyczny, ale głównie emocjonalny – należy się szacunek M.O.R.O.N-owi. Panowie także porwali publikę, która szalała pod sceną z podobnym do zespołu powerem. W końcu Apteka – legenda Jarocina. Niesamowita grupa trzech mężczyzn: gitarzysta, basista i perkusista. Apteka przyniosła pod scenę ludzi w każdym wieku – widziałam małolaty, które bujały się w rytm gitarowych solówek (swoją drogą niesamowicie długich, mięsistych, nakombinowanych – szacun!), ale też osoby, które na karku miały około sześćdziesiątkę. Dwa pokolenia fanów, które równo krzyczały „Ujarane całe miasto” i które znało tekst do chociażby „Choroby”. Koncert Apteki był ucztą dla każdego, kto lubi dobre gitarowe granie, bowiem Jedrzej Kodymowski robił na scenie cuda. Długie, sprawiające wrażenie spontanicznych solówki, riffy, ogrom efektów. Niemniej miałam czasem wrażenie, że w zasadzie perkusja i bas są tylko ozdobą, a sam wokalista/gitarzysta na poczekaniu wymyśla kolejne partie muzyki, które nie były „przewidziane” i nieco zaskoczyły pozostałych członków zespołu. Także trochę zabrakło zespołowości, ale widocznie każda róża ma kolce. W końcu Zła Wola. Koncert ważny z kilku powodów – po pierwsze panowie grali „u siebie”, nie na Woli, ale w sąsiedniej dzielnicy, a przede wszystkim w Warszawie. Po drugie – premiera płyty (która swoją drogą jest dobra – to taki spojler do powstającej recenzji). Po trzecie – jak powiedział ze sceny sam Wojtas – córka wokalisty była pierwszy raz na koncercie Złej Woli (mała urodzi się za dwa miesiące – gratulacje Wojtku!). Trudno opisać to, co się działo na scenie, bo działo się – mam wrażenie – wszystko. Wojtas opanował głosem całą Proximę, przy okazji szalejąc na scenie jak kozica na zboczach gór, Ojciec, który podczas wywiadu był małomówny, raczej stonowany i rozważny pokazał, że na scenie jest wulkanem energii, DeeDee prawie wyskakał dziurę w scenie, co wcale nie przeszkadzało mu w graniu na basie, Kuczi… nie wiem, ile ten chłopak ma lat, ale już dorobił się tłumu fanów i to, co wyrabia z gitarą na scenie, to istny szał. W końcu Anioł, który sprawił, że perkusja dosłownie skakała na podeście.

Opisuję to, by Wam zobrazować jak wiele energii, dobrej zabawy i naprawdę doskonałego grania skumulowało się w Proximie w przedostatnią sobotę. To, że sam zespół tak swobodnie czuł się na scenie i po prostu bawił się do swoich utworów spowodowało, że ludzie pod sceną także szaleli, bawiąc się wyśmienicie. Zresztą – jak można byłoby stać w miejscu, kiedy zespół skacze, hasa i z oddaniem śpiewa (chociaż mikrofon miał tylko Wojtas, to każdy z zespołu mu wtórował) każdy swój utwór? Poza tym panowie instrumentalnie i wokalnie zaprezentowali się doskonale. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się aż tak dobrego koncertu, a Zła Wola zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Riffy i solówki Kucziego to było mistrzostwo, cały koncert zagrany równo, z naprawdę porządną perkusją, linie basowe niebanalne (jeśli się nie mylę, to DeeDee grał akordami na basie, co w swoim życiu wcześniej widziałam raz!), mięsista gitara rytmiczna, charyzmatyczny głos.

Po koncercie zapytałam chłopaków jakie emocje im towarzyszyły – przed, po i w trakcie występu:

Zła Wola – wrażenia z koncertu

To nie wszystko! Na sam koniec mam dla Was konkurs. Można w nim wygrać płytę Złej Woli „The Best of VOL.2”. Wystarczy odpowiedzieć na bardzo proste pytanie, które zadał nie kto inny, a Ojciec (Dyrektor):

Zła Wola – pytanie konkursowe

Na odpowiedzi czekam do soboty 28 kwietnia, do 20:00. Odpowiedzi można słać na e-mail mollplytowy@gmail.com, na facebooku (pod wpisem i na PW) oraz w komentarzach do tego wpisu. Niech wygra najlepszy (jak zawsze zadecyduje kość).

 

Mol(l) Płytowy

Mój facebook

Mój instagram